ELBRUS


Elbrus jest najwyższym szczytem Kaukazu, posiada dwie kopuły szczytowe utworzone przez erupcję wulkanu, dlatego czasami zwany jest potocznie "Piersiami Dziewicy". Kratery wulkanu są obecnie wypełnione lodem i śniegiem. Niższy wschodni wierzchołek ma wysokość 5621 m, natomiast wyższy zachodni, który był moim celem, wznosi się na wysokość 5642 m.

Pogoda w tym masywie jest bardzo niestabilna i często różna od pogody u podnóża góry. Dochodzi tam do nagłych załamań pogody, gdy widoczność spada praktycznie do zera i gwałtownych spadków temperatury, połączonych z huraganowymi wiatrami. Spowodowane jest to głównie faktem, że Elbrus jest górą bardzo eksponowaną i znajduje się dość blisko Morza Czarnego, co sprzyja zderzeniom ciepłych mas powietrza z zimnymi.

11 września 2004 roku pociągiem z Warszawy przez Kijów dotarłem do miasta Piatigorsk. Następnie jechałem autobusami z przesiadką w miastach Nalczik i Tyrnazauz, by załatwić owir, czyli dokonać obowiązkowej rejestracji w biurze meldunkowym za 60 rubli. Do wioski Terskol pod Elbrusem dotarłem wieczorem. Następnego dnia przepakowałem plecak i ruszyłem w góry by wejść na Elbrus.

Ze wsi Terskol w górę biegnie 2,5 kilometrowy odcinek asfaltowej drogi, który kończy się u podnóża góry Elbrus, przy dolnej stacji kolei linowej w Azau na wysokości 2350 m. Kolejka jest czynna od 9.00 do 17.00, a wjazd kosztuje 240 rubli i obejmuje również drogę powrotną jakiegokolwiek innego dnia, gdy schodzimy z góry. Z górnej stacji kolejki wyjeżdża się krzesełkami do schroniska, które potocznie zwane jest Beczkami 3700 m. Stamtąd po dobrze wyratrakowanym śniegu, po godzinie doszedłem do schroniska Prijut na 4150 m. Noc kosztuje tam 300 rubli, identycznie jak w Beczkach poniżej, tyle że tam można w tej cenie korzystać z gazu. Nie nocowałem w schronisku, ponieważ wiedziałem, że mogę skorzystać ze schronu ratowników. Topiłem śnieg i podziwiałem otuloną chmurami Dolinę Baksanu, ponad którą górowały ośnieżone wierzchołki okolicznych szczytów jak charakterystyczna Uszba i Donguzomn na czele.

Następnego dnia wyruszyłem w kierunku Skały Pastuchowa na rekonesans, było dość ciepło i wiał słaby wiatr. Gdy tam dotarłem, odpocząłem trochę, przyglądając się dalszej drodze prowadzącej na szczyt. Przypominałem sobie, co o niej przeczytałem: "Droga na Elbrus nie jest trudna technicznie, ale bardzo długotrwała. Trzeba jednak uważać na szczeliny i zalodzenie. Do wejścia na szczyt potrzeba 7-8 godzin. Ze schroniska Prijut idzie się pomiędzy dwoma równoległymi graniami skalnymi. Przy dobrej pogodzie na północy widać wschodni szczyt. Od Skał Pastuchowa na wysokości 4800 m nachylenie stoku dochodzi do 30 stopni i nie maleje do przełęczy Elbrus na 5300 m. Od skał do przełęczy drogę wyznaczają tyczki, umieszczone co 100 m. Wejście na wierzchołek zachodni zaczyna się 300 m za ruinami małej chaty."

Robert Remisz