KRETA


Największą wyspą Grecji jest Kreta, ma prawie 260 kilometrów długości. Kreta słynie z ciepłego, przyjemnego klimatu i wspaniałych plaż oraz zabytków starożytności. Malowniczo usytuowane miasteczka szczycą się z budowli weneckich i tureckich. W miejscowości Heraklion warto zwiedzić wenecki fort i arsenał oraz mury miejskie, w Rethymnon największą fortecę, jaką kiedykolwiek wznieśli Wenecjanie, port oraz meczety, natomiast w mieście Chania - weneckie uliczki oraz fortece.

Wylądowaliśmy w stolicy Krety i rozpoczęliśmy naszą tygodniową eskapadę. Heraklion w starożytnej Grecji był portem Knossos. Później w latach 1204 -1669 panowała na Krecie Republika Wenecka. W okolicach portu łatwo rozpoznać wenecką architekturę, wraz z murami i twierdzą broniącą dostępu do portu. Drugie oblicze ukazał nam Heraklion, gdy wypożyczonym samochodem wyjeżdżaliśmy z miasta udając się na wschód wyspy. Wyjazd przez miasto z plątaniną zapchanych samochodami ulic i mało ciekawą zabudową nie należał do najprzyjemniejszych. Jednak z każdym przebytym kilometrem Kreta ukazywała inne oblicze. Nawet w położonym niedaleko stolicy miasteczku hotelowym Hersonisos, ujrzeliśmy ładne skalne nabrzeża, między którymi kryły się piaszczyste plaże.

Jednak nas ciekawił najbardziej wschód i południe Krety. Odbijaliśmy z głównej drogi i wjeżdżaliśmy w głąb wyspy. Krajobraz wyspy zdominowany jest przez trzy potężne pasma górskie. Na zachodzie są to góry Lefka Ori, w centrum góry Oros Idi z najwyższym szczytem Psiloreitis, a na wschodzie położone są góry Oros Dikti. Właśnie w ich kierunku pojechaliśmy. Słoneczna wyspa Kreta po wjechaniu w góry nieoczekiwanie stałą się pochmurną i momentami nawet deszczową. Sławiące rejon górski Oros Dikti wiatraki tonęły w chmurach i zastanawialiśmy się, czy przypadkiem druga połowa października to dobry okres na podróż po wyspie słońca? Jednak im bardziej przybliżaliśmy się do morza, tym więcej było słońca. Wnętrze wyspy ukazało nam, jak ogromne znaczenie ma zakorzeniona u mieszkańców Krety tradycja. Centrum każdej wioski stanowi kafenion, miejsce spotkań mężczyzn, którzy przy kawie od samego rana dzień w dzień omawiają najważniejsze wydarzenia. Tutejsze uprawy nie wymagają codziennej pielęgnacji: oliwki rosną same, winorośl również, a kozy i owce nie zajmują im zbyt wiele czasu. To jest chyba jedyne wytłumaczenie, skąd mają tyle wolnego czasu i dlaczego są tak pogodnym narodem. Kreta słynie z ludzi gościnnych oraz z tradycji witania gości. Tradycja i kultura widoczna w muzyce, sztuce, potrawach i rzemiośle odgrywa ogromną rolę w obrazie wyspy.

Z górskich wąskich dróg zjechaliśmy nad morze. Przejechaliśmy przez ostatnie większe miasto portowe Sitia, położone pośród nagich wzgórz na wschodnim wybrzeżu Krety. Sitia słynie z odbywającego się w połowie sierpnia Festiwalu Rodzynek. W tym właśnie okresie mieszkańcy przebrani w regionalne stroje paradują ulicami miasta, ciesząc się z udanych zbiorów. My byliśmy za późno, by świętować wraz z tubylcami. Pojechaliśmy na sam wschodni kraniec Krety. Dotarliśmy na słynną plażę Vai The Palm Beach, która jest jedną z największych atrakcji turystycznych. Rozsławiona pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku przez ostatnich Hipisów, wyróżnia się największym naturalnym lasem palmowym w Europie. Obecnie jest to plaża typowo komercyjna z płatnym parkingiem, leżakami, restauracją, mnóstwem plażowiczów, jednak mimo wszystko nadal jej piękno robi wrażenie, zwłaszcza z góry, gdy wchodzimy na pobliskie wysokie skały.

Wschodnie krańce wyspy są słabo zaludnione, nieliczne górskie drogi, jakimi jechaliśmy w stronę południa wyspy, były puste długimi kilometrami. Serpentynami pięliśmy się do góry, to znów zjeżdżaliśmy na dół. Strome, skaliste nabrzeża z wdzierającym się w zatoki Morzem Libijskim zachwycały nas. Jak okiem sięgnąć wszędzie widoczne były gaje oliwne, w końcu Kreta słynie z najlepszej na świecie oliwy.

Podróżując przez południową część wyspy zrobiliśmy przerywnik - oczywiście na wspinanie oraz turystyczne łazikowanie. Kreta jest górzysta, a najwyższy jej szczyt Psiloreitis ma 2456 metrów. W tym samym łańcuchu górskim Levka Ori leży słynny Wąwóz Samaria. Wyczytaliśmy jeszcze przed przyjazdem, że strome, wapienne ściany tego cudu natury wznoszą się na wysokość prawie 600 metrów, a dnem płynie górska rzeczka. Wąwóz Samaria ma 16 kilometrów długości, na jego terenie i w bliskiej okolicy, stosunkowo niedawno utworzono Park Narodowy Levka Ori. Bojąc się jego popularności, a co za tym idzie komercji i tłumów ludzi, wybraliśmy się do wąwozu Agiofarago. Właściwie jest o nim w sieci kilka zdań, nie jest tak znany i popularny. Początek drogi dnem wąwozu nie nastrajał optymistycznie. Większe pagórki, trochę kruchych, niskich skał, pomiędzy którymi pasą się kozy. Jednak wędrówka z każdym następnym krokiem stawała się ciekawsza, aż po jakiś 2 kilometrach wyrosły około 300 lub nawet 400 metrowe skały. Wbijał się w nie wąwóz Agiofarago, którego dnem okresowo musi płynąć rzeczka. Jej wyschniętym korytem, mając po obu stronach czerwone, skalne ściany, dotarliśmy do uroczej kapliczki. W jej pobliżu, co rusz słychać było, a czasami dało się podejść pół dzikie kozy. Najbardziej spektakularna była końcówka wędrówki. Nagle wąwóz Agiofarago skończył się uchodząc do morza. Plaża mocno wciętej w ląd zatoczki otoczona jest tam potężnymi skałami. Na plaży opalało się dosłownie kilku naturystów. Rajski krajobraz, spokój, cisza i radość, że udało się nam, choć na parę godzin, oderwać od komercji i tłoku.

Ciężko było opuścić nam wąwóz Agiofarago. Dalej podążyliśmy wzdłuż południowego wybrzeża na zachód, do opuszczonej przez Hipisów w początku lat siedemdziesiątych wioski rybackiej Matala. Zatoczka otoczona z jednej strony żółtym urwiskiem skalnym, w którym wydrążono groty, które w latach 60 zamieszkiwali Hipisi, kiedyś musiała wyglądać uroczo. Niestety dzisiaj podobnie jak na Vai The Palm Beach zrobiło się tu komercyjnie, głośno i tłoczno, bo wioska rozrosła się.

Ponieważ interesuje mnie starożytność, chciałem udać się do Knossos, które było pałacem legendarnego króla Minosa, którego żona Pazyfae urodziła Minotaura - pół byka, pół człowieka. Król kazał Dedalowi wybudować labirynt, w którym zamknięto Minotaura, by nie straszył i nie szkodził poddanym. Z Attyki sprowadzano dziewczęta i chłopców na pożarcie Minotaurowi. Dopiero Ateńczyk Tezeusz zabił bestię i dzięki pomocy córki Minosa, Ariadny, wydostał się z labiryntu. Ponownie jednak zapragnęliśmy złamać schemat ustalony wcześniej i zamiast do Knossos udaliśmy się do Fajstos. Niegdyś była po Knossos najważniejszą minojską siedzibą na Krecie. Odkryte w początkach XX wieku ruiny dwóch zamków zachowały się do dziś, ale atrakcją są raczej tylko dla archeologów.

Kolejnym naszym przystankiem był uroczy kurort Agia Galini. Na skale tuż nad morzem stoi pomnik Dedala i Ikara. Mityczny budowniczy labiryntu Minotaura - pół człowieka, pół byka - mocuje sobie i synowi woskowe skrzydła, na których chcieli uciec z Krety. Król Minos, ojciec Minotaura, zabronił im opuszczać Kretę, by nie zdradzili tajemnicy labiryntu. Niestety ich ucieczka skończyła się tragicznie. Pomnik jest niezbyt interesujący, natomiast miasteczko ma klimat do robienia zdjęć.

Podróżując południowym wybrzeżem Krety dotarliśmy do monastyru Moni Priveli z XVII wieku. Położony na wzgórzu blisko morza, jak większość klasztorów na wyspie, zapisał się w walce o niepodległość. Podczas stuleci okupacji tureckiej był schronieniem dla partyzantów, a mnisi zasilali ich szeregi.

Wąskimi serpentynami pojechaliśmy przez wąwóz Kotsifou na północne wybrzeże Krety. Tu nie było już tak słonecznie i ciepło jak na południu. Rethymnon, to jest dawne greckie miasto, było ostatnim przystankiem naszej podróży. Rozkwitało pod panowaniem Wenecjan w XVI wieku, stając się ośrodkiem literatury i sztuki oraz azylem dla uczonych, którzy zbiegli ze zdobytego przez Turków Konstantynopola. W starej dzielnicy Rethymnon zachwycało nas mnóstwo uroczych ozdobionych winoroślą i kwiatami w donicach wąskich uliczek, wzdłuż których jest dużo eleganckich, dobrze utrzymanych weneckich i tureckich budynków. Fortetsa, potężna wenecka twierdza, wzniesiona w XV wieku, by bronić wyspy przed napadami piratów, góruje nad malowniczym portem i jego XIII-wieczną latarnią morską. Wygląda okazale zwłaszcza z pnącej się w górę drogi podczas opuszczania miasta Rethymnon.

Robert Remisz



2008.10 - Heraklion - wenecka, morska twierdza,



strzegąca wejścia do portu.



Pozostałości portowych budowli weneckich.



Położone niecałe 20 kilometrów na wschód od Heraklionu miasteczko hotelowe Hersonisos.



Grecki sklep z kawą i herbatą w Piscopiano.





Prócz piaszczystych plaż w Hersonisos są nieduże klify skalne.



Wiejska kapliczka z cmentarzem w górach Oros Dikti.



Wiatraki symbol Oros Dikti - niedaleko wioski Fasaro.





Północno-wschodnie wybrzeże Krety w pobliżu miasta Sitia.



Wschodni kraniec Krety, na słynnej plaży Vai The Palm Beach. Wyróżnia się ona największym naturalnym lasem palmowym w Europie.



Rozsławiona pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku przez ostatnich Hipisów. Obecnie jest to plaża typowo komercyjna.



Wschodnia Kreta. Kapliczka w pobliżu miasteczka Zakros.



Krajobrazy wschodniej Krety.



Wybrzeże południowo-wschodniej Krety.



Południowa Kreta.



Szutrową drogą pniemy się w górę jadąc w stronę Agiofarago.



Początek drogi dnem wąwozu Agiofarago.



Co rusz słychać było, a czasami dało się podejść półdzikie kozy.











Skalne ściany Agiofarago robią wrażenie.



Widok z plaży na końcówkę wąwozu Agiofarago.





W jaskiniach opuszczonej przez Hipisów w początku lat siedemdziesiątych wioski rybackiej Matala.





Ruiny Fajstos. Niegdyś była po Knossos najważniejszą minojską siedzibą na Krecie.



Południe Krety. Nadmorski kurort Agia Galini, słynny z tragicznej ucieczki Dedala i Ikara.



Monastyr Moni Priveli.



Ruiny monastyru Kato Moni Priveli.



Górskie drogi prowadzą dość często zboczami olbrzymich wąwozów.



Podążając z południa na północ Krety przejechaliśmy przez kolejny wąwóz.



Dotarliśmy znów na północ Krety. Miasto Rethymnon - fontanny weneckie.



Typowy, tradycyjny, mały grecki sklep.



Grek z krwi i kości w swojej restauracji.



W starej dzielnicy Rethymnonu zachwycało nas mnóstwo uroczych ozdobionych winoroślą i kwiatami w donicach wąskich uliczek.









Rethymnon - XIII-wieczna latarnia morska.