Promem dopływamy z Gdańska do Nynashamn w Szwecji. Rozpoczynamy z Martą naszą podróż po Skandynawii.
Zatoczymy olbrzymie koło od Szwecji przez Finlandię, Norwegie z powrotem do Nynashamn przejeżdżając - 6350 kilometrów.
Podróż odbywamy samochodem. Skandynawia wita nas chmurami, które będą nam towarzyszyć przez niemal całą drogę.
Przez Sztokholm kierujemy się na północ, wjeżdżając po drodze do miasteczek w poszukiwaniu np. słynnej buły ze śledziem. Wreszcie jemy ją w Hudiksvall.
Pierwszy dłuższy przystanek robimy na Hoga Kusten, czyli wysokim wybrzeżu Zatoki Botnickiej. Znajduje się tam Park Narodowy Skuleskogen, który zwiedzamy.
Wybrzeże jest tam bardzo wysokie, w głąb lądu ciągną się gołoborza, lasy, miejscami bagna. Idziemy przez Hoga Kusten wytyczonym szlakiem,
który jest bardzo ciekawie poprowadzony i dobrze zorganizowany pod względem możliwości biwakowania.
W Skuleskogen natrafiamy na otwarty drewniany domek, w którym są łóżka, koza, świeczki, jakieś naczynia - można miło przenocować lub dłużej odpocząć.
Z parku kierujemy się dalej na północ. Granicę z Finlandią przekraczamy w Happarandzie i podążamy do siedziby Św. Mikołaja, czyli Rovaniemi,
na kole podbiegunowym północnym. Po wizycie u Św. Mikołaja zjeżdżamy z głównych dróg i bitymi szutrowymi traktami,
przez lasy i bezdroża podążamy dalej na północno-zachodni kraniec Finlandii. Krajobraz jest monotonny, ale urodziwy - lasy, kolorowe łąki, renifery,
znowu lasy, mokradła, nieliczne miejscowości. Prawdziwa dzika i słabo zaludniona kraina - Laponia.
Tu właśnie znajduje się największy w Europie leśny Park Narodowy Lemmenjoki, i tu robimy kolejny dłuższy przystanek, by trochę po nim pochodzić.
Park Lemmenjoki jest w dużej części nadal niezbadany nawet przez najbardziej zapalonych fińskich poszukiwaczy przygód. Nie ma w nim żadnych dróg.
Park Lemmenjoki bierze nazwę od przepływającej przez jego teren rzeki, bogatej w złotonośne piaski.
W latach czterdziestych dwudziestego wieku, na niewielką skalę zapanowała tu gorączka złota.
Oddalenie i dzikość parku sprawiają, że liczba turystów jest tu bardzo mała.
Śpimy w drewnianych domkach na terenie parku, sympatycznych i niedrogich.
Dalsza podróż po Skandynawii prowadzi nas na północ. Dojeżdżamy nad jezioro Inari, a następnie nad potężną, bogatą w łososie rzeke Tana.
Rzeka Tana stanowi granicę między Finlandią a Norwegią. Stąd kierujemy się nad Morze Arktyczne do wysuniętej daleko na północ osady Berlevag.
Podróż trasą Morza Arktycznego to fantastyczna sprawa. Droga wije się przez ponad 100 km wzdłuż morza.
Berlevag jest jak miasteczko z filmu "Przystanek Alaska", to zresztą mniej więcej ta sama szerokość geograficzna.
Wybraliśmy właśnie ten punkt, najdalej wysunięty na stałym lądzie w Europie - Berlevag, zamiast komercyjnego Nordkappu.
Uroda tego miejsca jest specyficzna, mroczna. Pełno tu opustoszałych przetwórni wielorybniczych czy opuszczonych domów, a za to mało ludzi,
którym pewnie ciężko jest mieszkać w tak surowym otoczeniu, gdzie przez większość roku nie ma słońca.
W podróży samochodem przez Skandynawię prze kolejne dni przejeżdżamy przez Finmark - bezkresną krainę Norwegii z licznymi stadami reniferów
i ogromnymi fiordami. Renifery co jakiś czas wychodzą nam na drogę, widzimy nawet albinosa.
Spotykamy się z życzliwością nielicznych mijanych po drodze Norwegów, chętnie wskazują drogę, przyjmują nas do pokoi gościnnych na nocleg.
Zatrzymujemy się w miejscowości Alta, by obejrzeć rysunki naskalne, których wiek szacuje się na okres od 6200 do 2500 lat.
Z Finmarku wjeżdżamy na Archipelag Vesteralen, gdzie jak i na sąsiednich Lofotach charakterystycznym widokiem są żerdzie,
na których przesycone solą powietrze konserwuje, a wiatr suszy sztokfisze. Vesteralen daje nam przedsmak tego,
co zobaczymy na Lofotach - kilkusetmetrowe ściany gór, wyrastające wprost z morza.
Położony 250 km poza kołem podbiegunowym północnym, bliżej Alaski niż Grecji, Archipelag Lofoty jest pasmem skalistych szczytów górskich,
którego czarne kontury wyłaniają się z oceanu. Tworzy go sześć wysp, my przejeżdżamy cztery największe, które połączone są mostami i podwodnym tunelem.
Od południa Lofoty oblewa ciepły Prąd Zatokowy, co sprawia, że morze nigdy tam nie zamarza, nawet zimą.
Występujące tu bogactwo ryb przyciąga nie tylko rybaków, ale także liczne gatunki morskich ssaków i ptaków.
Prawie wszystkie miejscowości na Lofotach usytuowane są od południowej, osłoniętej od wiatru i słonecznej strony,
gdyż w innym wypadku wiatry od strony Morza Północnego dosłownie zdmuchnęłyby z ziemi te osiedla. Na piątą maleńką wyspę Varoy dopływamy promem.
Przez cały dzień wędrujemy do opuszczonej wioski Mastad. Czytamy w przewodniku, że wioska cieszyła się niegdyś złą sławą.
Tu właśnie wyhodowano specjalną rasę psów, przeznaczoną do polowań na maskonury.
W dalszej części podróży po Skandynawii dopływamy promem z Varoy do Bodo, na stały ląd. Obserwujemy niesamowite potężne wiry,
jakie tworzą się przy Bodo w wąskiej cieśninie fiordu. Z zegarkiem w ręku można sprawdzić,
że zawsze o tych samych porach dnia i nocy rozpoczyna się przypływ lub odpływ, wówczas potężne masy wody przetaczają się przez cieśninę.
Dalej trasą nadmorską Norwegii podążamy w kierunku Trondheim.
Na południu Norwegii odwiedzamy jeszcze piękny Park Narodowy Rondane. Ten wysoko położony płaskowyż oczarowuje nas wielobarwną szatą roślinną,
z fioletowymi wrzosami, czerwonymi żurawinami i bielejącymi karłowatymi brzózkami. Na terenie parku są schroniska oraz miejsca biwakowe.
Nieopodal Oslo ponownie wjeżdżamy do Szwecji. Tam zatrzymujemy się nad wielkimi jeziorami. Zajeżdżamy jeszcze do Mariefred i kilku miejsc po drodze,
ale nieuchronnie nasza podróż samochodem po Skandynawia dobiega końca. Po trzech tygodniach pobytu w Skandynawii odpływamy z powrotem do Gdańska.
Robert Remisz