PAO DE ACUCAR


Najbardziej znane na świecie miasto w Brazylii Rio de Janeiro słynie przede wszystkim z hucznego, kolorowego karnawału i jego nieodłącznego elementu, czyli brazylijskiej samby, tańca o korzeniach afrykańskich. Znane są na całym świecie plaże w Rio de Janeiro, a także posąg Chrystusa na szczycie Corcovado górującego nad miastem. Atrakcją dla fanów piłki nożnej jest jeden z największych stadionów sportowych na świecie Maracana. Jednak mało kto wie, że to malowniczo położone wśród granitowych skał miasto, to największa arena wspinaczkowa na świecie zlokalizowana w granicach aglomeracji miejskiej. W Rio de Janeiro jest około 1000 linii wspinaczkowych, z czego większość to drogi wielowyciągowe.

Najlepsza pora, aby wspinać się w Rio de Janeiro to okres od maja do października. Jest to najbardziej suchy okres, gdzie opady deszczu są bardziej przewidywalne. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że miasto leży w niskich, ale jednak górach i w dodatku nad samym oceanem. Chmury potrafią pojawić się nagle nie wiadomo skąd, w kwadrans zakryć błękitne niebo i przynieść obfity deszcz. Wspinanie na mokrych płytach jest wtedy wyjątkowo trudne. Latem jest bardzo gorąco, a opady przez długie okresy uniemożliwiają wspinanie. Upały dochodzą do 40° C, choć w październiku nam także trafił się jeden dzień, gdy wspinaliśmy się prawie w 40° C. Przeważnie jednak w okresie od maja do października temperatura oscyluje w granicach 25° C. Mimo tego pogoda w Rio de Janeiro nie jest najlepsza dla wspinaczy. W miesiące, które uważane są za najmniej deszczowe, trudno o dłuższe okresy bez opadów. Granitowa skała szybko jest sucha, ale tylko w tych miejscach, gdzie nad nią nie ma tropikalnej roślinności, z której nawet dobę po przejściu burzy płynie wciąż deszczówka. Po deszczu problemem są też podejścia pod ścianę, im dłużej prowadzą przez las tropikalny, tym błota jest więcej. Las paruje, jest duża wilgotność i po dojściu pod ścianę trudno znaleźć suchy skrawek odzieży na sobie.

W większości przypadkow skała w Rio to lity granit, lekko chropowaty, szorstki i twardy, bez kruszyzn. Skała jest prawie gładka, bez większych wybrzuszeń, rys, pęknięć czy załamań. Rzadko jest czego się chwycić, ubogo jest w miejsca, gdzie można osadzić własny przelot, za to jest niesamowite tarcie, w które aż czasami trudno uwierzyć. Ściany od strony oceanu w niektórych miejscach na drogach rzadziej chodzonych pokrywają malutkie porosty barwiące skałę na ciemny brąz. Stawiając na nich bucik o dziwo stwierdza się, że wciąż jest tarcie, choć wyczuwalnie mniejsze. Wspinanie w Rio de Janeiro wymaga sprawnej pracy nóg, balansu ciała i wybornej psychy. Właściwie trudno wspinać się stawiając dłuższe kroki. Trzeba się skręcać, szukając optymalnych ustawień w skale. Dłonie służą do utrzymania rownowagi i podpierania się na tarcie. Nie jest to absolutnie miejsce dla łojantów preferujących siłowe wspinanie. Łatwe drogi wielowyciągowe są bardzo skromnie obite. Często na 40 metrowym wyciągu są dwa lub trzy przeloty. Gęstsze obicie jest na trawersach.

Największy, najbardziej znany i najliczniej odwiedzany jest region Urca, który jest zarazem dzielnicą Rio de Janeiro. Znajduje się tam 315 dróg wspinaczkowych. W skład regionu wspinaczkowego Urca wchodzą trzy góry: Morro da Urca, Morro da Babilonia oraz słynny Pao de Acucar. Prócz Urki, w Rio de Janeiro jest przynajmniej dwanaście innych rejonów wspinaczkowych. Najsłynniejszy to Corcovado, który znajduje się w Parku Narodowym Tijuca, położonym w granicach miasta.

Dwa główne sektory wspinaczkowe na Morro da Urca to Parede dos Coloridos od strony południowej i Via Esportivas od północnej. Trzeci rzadziej uczęszczany to trudny sektor Singra.

Najłatwiej dostępny i najczęściej odwiedzany jest sektor Parede dos Coloridos. Znajduje się tam około 20 łatwych, krótkich dróg wielowyciągowych, od 60 do 130 metrów długości. Wyjątkiem jest najłatwiejsza w tym sektorze droga Branco 230 metrów. Wszystkie linie wspinaczkowe są obite, raczej oszczędnie i sporadycznie na którejś z nich można założyć jakiś dodatkowy przelot. Najładniejsze drogi to: Azul, Vermelho, Infravermelho i Arco-Iris.

Niedaleko stacji pośredniej kolejki na Pao de Acucar znajduje się sektor Via Esportivas, w którym jest 25 linii wspinaczkowych. W większości są to krótkie drogi od 20 do 60 metrów. Wielka skalna płyta, na której się znajdują, od lewej do prawej strony staje się bardziej pionowa. W lewej części poprowadzone są łatwe drogi od II do III, natomiast prawa strona to drogi typowo sportowe z zakresu trudności VI-VIIc w skali brazylijskiej. Szczególnie polecane drogi to łatwa Augusto Ruschi średnie: Antonio Callado, Jair Lourenco oraz trudne "siódemki": Mane Garrincha i Yuri Gagarin.

Brazylijczycy mówią, że Morro da Babilonia to najpopularniejszy sektor w Rio de Janeiro i prawdopodobnie w Brazylii. Znajduje się w nim około 40 wielowyciągowych dróg wspinaczkowych do 220 metrów długości. Sektor uważany jest przez Cariocas za sportowy. Faktycznie prawie nie ma możliwości założenia czegoś od siebie. Wystarczą tylko ekspresy i pętle do przedłużenia przelotu, by zapobiec prowadzeniu liny zygzakiem. Obicie jest mocno psychiczne i czasami trudne do zaakceptowania. Zwłaszcza gdy wyjdzie się dobrych kilka metrów nad przelot, a kolejną wpinkę uda się dosięgnąć dopiero wtedy, gdy pokona się kluczowe miejsce na drodze. Dlatego na Morro da Babilonia spotyka się dobrych i najlepszych wspinaczy z Rio de Janeiro, a większość dróg wspinaczkowych jest z kategorii tych, z którymi koniecznie trzeba się zmierzyć.

Wyrastający wprost z oceanu monolit Pao de Acucar ma wysokość 396 metrów. Na jego szczyt można wjechać kolejką linową, która może pomieścić 75 pasażerów i kursuje co 20 minut. Wiadomość ta jest istotna dla wspinaczy, ponieważ po zrobieniu drogi ze szczytu można zjechać kolejką za darmo do stacji pośredniej na Morro da Urca i w około 20 minut dotrzeć na sam dół. Dla tych jednak, którzy chcą dostać się na Pao de Acucar o własnych siłach, poprowadzone są drogi wspinaczkowe. Najłatwiejsza z nich to droga klasyczna Costao. Jest to escalaminhada - jak nazywają ten rodzaj drogi Cariocas - czyli mix wspinaczki i pieszej turystyki. Najtrudniejszy odcinek to wspinanie o trudnościach trójkowych. Ciekawostką jest, że tą drogą już w 1817 roku weszła na szczyt Pao de Acucar brytyjka Henrietta Carstairs.

Na Pao de Acucar poprowadzona jest największa ilość dróg wspinaczkowych w regionie Urca. Często by wejść na szczyt logicznie jest łączyć je w łańcuchówki. Wschodnia strona monolitu oferuje najłatwiejsze wspinanie. Takie drogi wspinaczkowe jak ponad dwustumetrowe Bohemia Gelada, czy prawie 500 metrowa Lemanja to najczęściej chodzone klasyki. Inne ściany oferują trudniejsze wspinanie, włącznie z ekstremalnym jak droga Totem (7 VIIIc A1/Xa E2 240 metrów).

Jadąc do Brazylii wiedziałem, że tamtejszych wycen nie da się porównać ze skalą wspinaczkową UIAA. Na miejscu stwierdziłem, że w żadnym wypadku nie wolno tego robić nawet w przybliżeniu, zwłaszcza na łatwych drogach. Cyfra jest myląca i w konfrontacji ze skałą brazylijskie drogi piątkowe są daleko poza zasięgiem wspinacza robiącego polskie piątki w Tatrach. Patrząc na brazylijskie piątki zdałem sobie sprawę, że nie mam szans nawet na oderwanie tyłka od ziemi, a co dopiero poprowadzić.

Moje odczucia podczas wspinania w Rio de Janeiro były dla mnie czasami nieracjonalne, czego przyczyną był może upał, duża wilgotność powietrza, może odwodnienie? Jednego dnia strach potrafił mnie tak sparaliżować, że nie byłem w stanie dokończyć drogi, choć przeszedłem na niej kluczowy odcinek. Następnego dnia na długiej, trudniejszej drodze z trawersami, gdzie wycof był trudny, płynnie wspinałem się jakby mój mózg przestawił się na parcie do góry i zapomniał o strachu. Fakt, tego dnia nie było tak upalnie. Prowadząc wyciąg na granicy własnych możliwości każdy przeżywa niebywałe emocje. Często są one zupełnie inne niż ostatnio przeżyte. W Urca po przejściu kolejnej drogi na gorąco zanotowałem w kajecie: "Każda połoga ściana, która bardzo zbliża się do pionu jest dla wspinacza najgorsza, gdy dochodzi do odpadnięcia. W Urca gdy wysoko wychodziłem ponad przelot i docierałem do kluczowego momentu na drodze, po przejściu którego dopiero docierałem do kolejnego ringa, nic się dla mnie w tej chwili nie liczyło prócz walki z własnym strachem. Będąc na granicy odpadnięcia wewnątrz mnie wszystko krzyczało, że to tylko ułuda, że nie mogę tego zrobić, bo to będzie koniec tego tripu." No i działało :-)

Robert Remisz



2011.10 - Rio de Janeiro, dzielnica Copacabana. Rozpoczynamy "nietypowe" podejście :-) pod jedną z dróg wielowyciągowych, jakie chcemy przejść na największej arenie wspinaczkowej Brazylii.



Jeszcze nigdy podchodząc pod ścianę nie przechodziliśmy przez pasy na światłach :-)





Ani zadymionym spalinami i dudniącym hałesem przejeżdżających samochodów tunelem.



Po kwadransie, na skróty przechodzimy przez galerię handlową.



Idziemy przez blokowisko.



Po 20 minutach naszym oczom nareszcie ukazuje się pierwsza ściana - Morro da Urca.



Pół godziny szybkiego podejścia i ze świata ołowiu wchodzimy do krainy tlenu.



Pierwszy raz widzimy nasz główny cel wspinaczkowy - Pao de Acucar.



Pogoda pozwala rozpocząć wspinanie dopiero trzy dni później. Szukamy startu drogi przedzierając się przez las tropikalny.



Wreszcie wspinamy się w innym, łatwiej dostępnym sektorze wspinaczkowym Morro da Urca.













Po dwóch deszczowych dniach bezchmurne niebo. Cariocas plażują,



a my idziemy wspinać się na Pao de Acucar.











Pogoda zmienia się błyskawicznie.



Nie mija kwadrans i jesteśmy w mokrych chmurach,



a powietrzna droga wspinaczkowa Tarcisio Resende dostarcza nam niezapomnianych przeżyć.



Pozostaje wiara w niesamowite tarcie nawet na wilgotnej skale.



W chmurach widoczne tylko wierzchołki wyższych wzgórz górujących nad Rio de Janeiro.



Marta na przedostatnim stanowisku. Czasami trudno uwierzyć, że zielsko na którym się stoi naraz nie poleci w dół prosto do oceanu.



Partie podszczytowe i koniec trudności.





Wspinanie na Pao de Acucar ku naszemu rozczarowaniu tego dnia skończyło się na szczytowaniu w chmurach :-(



Kolejny cel to sektor sportowy Morro da Babilonia.



Tu drogi wielowyciągowe są poważnym wyzwaniem.





Wspinając się na Morro da Babilonia czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że potencjalny lot może skończyć się na dachu :-)



Skąpe obicie i brak możliwości założenia własnego przelotu nie wpływają najlepiej na psychę.





Podejście na Morro da Urca do sektora Vias Esportivas.



Głodne zwierzę wspinaczkowe :-)



Widok na Pao de Acucar z jednej z dróg wielowyciągowych w sektorze Parede dos Coloridos na Morro da Urca.





Marta po kilku godzinach wspinania się w słońcu, w 38 stopniowym upale. Prócz nas tylko jeden solista w ścianie.
Wbijając się w drogę zastanawialiśmy się co się stało, że nikt się nie wspina?



Jeszcze jedna próba, by w dobrej widoczności stanąć na szczycie Pao de Acucar.



Tym razem wybieramy drogę Coringa.



Po wycofie z Coringi, na szczyt Pao de Acucar wchodzimy drogą klasyczną Costao.





Przedostatniego dnia naszego pobytu w Rio de Janeiro po raz drugi stajemy na Pao de Acucar. Tym razem mamy szczęście, widoczność jest dobra :-) Pao de Acucar, wspinanie w Rio de Janeiro w rejonie Urca jest boskie :-)

Inne zdjęcia z pobytu w Rio de Janeiro.