METEORY


Grecka nazwa Meteora oznacza dosłownie wzniesiony w górę, będący wysoko w powietrzu. Meteory to położony w środkowej Grecji w okolicy miasta Kalampaka, masyw skał z piaskowca, na szczytach których dawno temu zbudowano liczne prawosławne monastyry. Skały osiągają wysokość do 540 metrów, ale nie wysokość, lecz ich wyjątkowe piękno zachwyca. W Meteory pierwsze wspólnoty religijne przybywać zaczęły pod koniec X wieku. Początkowo zamieszkiwano jaskinie i pustelnie. Pierwszy monastyr założono w 1336 roku. Początkowo wszelkie materiały potrzebne do budowy i życia mnichów wciągane były na linach i za pomocą systemu koła linowego. Obecnie część z monastyrów udostępniona jest dla zwiedzających i dla ich wygody zostały wybudowane schody i pomosty.

Meteory oprócz niesamowitych walorów turystycznych, to także raj dla wspinaczy obdarzonych mocną psychą, ponieważ asekuracja nie przypomina tej, którą można zastać w popularnych ogródkach wspinaczkowych Europy. Na drogach nie obitych ringami często stosowanym punktem asekuracyjnym jest pętla zawinięta wokół oblaka. Kości i friendy osadzić można dość rzadko, a czasami nie ma na wyciągu ani jednego miejsca do ich osadzenia. Obicie dróg jest zazwyczaj wyjątkowo oszczędne, pierwszy ring po około 10 metrach, a na prawie 50 metrowym wyciągu znaleźć ich można najczęściej 3 bądź 4 sztuki. Niektóre drogi, zwłaszcza mniej uczęszczane, są dość kruche i trzeba być wyjątkowo czujnym. Standardem jest, że podczas robienia kilkuwyciągowej drogi pod nogą urwie się maleńki stopień. Równoważy te psychiczne niewygody niesamowite tarcie skały, w które trzeba uwierzyć, bo w przeciwnym razie problemem będzie oderwanie się od ziemi. Wspinanie ma charakter czujnego, technicznego balansowania na nogach i raczej trzeba zapomnieć o pożądnych klamach czy chwytach, ręce służą tam w większości do podpierania. Mało jest dróg łatwych, dopiero od truności V w skali UIAA zaczyna się większy ich wybór. Drogi w większości mają charakter górski i raczej nie należą do łatwych orientacyjnie. Miejscowi nie używają magnezji i jest to wręcz niemile widziane. Idąc w Meteory na wspinanie trzeba zabrać ze sobą 50 metrową linę podwójną, bo rzadkością są krótkie zjazdy, konieczny jest kask ze względu na kruszyznę, 12 ekspresów, dużo raczej cienkich pętli, oraz standardowy komplet kości i friendów.



Meteory to rejon, w którym ściany sięgają do 300 metrów wysokości. Odkryty został w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku głównie przez wspinaczy niemieckich. Niemcy są także autorami jedynego, aktualnego przewodnika wspinaczkowego: Stutte + Hasse - METEORA BAND II. Kupić go można na kempingu Vrachos w Kastraki. W Meteorach jest około 600 dróg wspinaczkowych poprowadzonych na blisko 170 turniach skalnych, na których umieszczone są puszki szczytowe z księgą wejść. Przewodnik wspinaczkowy nie opisuje ich wszystkich, a pod wiele z nich jest dość ciężko dojść, bo ścieżki są zarośnięte jeżynami, a także inną roślinnością pokrytą kolcami, która kaleczy skórę.

Dojazd w Meteory samochodem z centralnej Polski to odległość nieco ponad 2000 kilometrów, które raczej trudno przebyć jednej doby. Dotarcie w Meteory bez samochodu jest możliwe dzięki tanim liniom lotniczym, którymi dolatuje się do Aten, skąd pociągiem dojeżdża się do miasta Kalabaka, położonego u podnóża południowych turni skalnych. Nocleg polecam w sąsiadującej z miastem Kalabaka wiosce Kastraki, kilka kilometrów na północ od dworca, na kempingu Vrachos. Nocleg dla dwójki wspinaczy z namiotem i samochodem to wydatek 17 euro dziennie, ale prócz standardu w postaci sanitariatów jest w to wliczona kuchnia z możliwością gotowania na gazie, który zapewnia właściciel oraz basen, który zwłaszcza latem uprzyjemnia rest po wspinie. Najlepiej udać się na wspinanie w Meteory w okresie od kwietnia do czerwca i od września do początku listopada. My wspinaliśmy się w sierpniu i temperatury zmuszały nas do bardzo wczesnego wstawania i kończenia wspinu po zrobieniu zazwyczaj tylko jednej wielowyciągowej drogi dziennie. Wspinaczki w słońcu w godzinach południowych nie polecam, bo zazwyczaj kończy się odwodnieniem i bólami głowy.

Robert Remisz



2009.08 - po przejechaniu ponad 2000 kilometrów docieramy w Meteory do wioski Kastraki.



Na kempingu Vrachos zaskakuje nas widok basenu, okaże się bardzo przydatny w czasie codziennego, popołudniowego restu.



Pierwszą drogę czwórkową Sudostvariante robimy na turni skalnej Doupianifels. Jest to w 100% trad na trzech pierwszych wyciągach.



Na pierwszym wyciągu asekuracja była tylko z oblaków, na drugim w rysie siadały kości.



Następnego dnia wspinamy się z Martą i Januszem w trójkowym zespole na turnię skalną Ambaria.



Droga Sudwestkante ma cztery wyciągi, w tym jeden wyceniony jest na piątkę w skali UIAA. Oblaki umożliwiają asekurację.



Ambaria - kopuła podszczytowa.



Na szczycie.



Marta zjeżdża kluczowym momentem drogi.



Trzeciego dnia wspinamy się we dwójkę na górze Gaitanassa pokrytej wielką skalną płytą, czwórkową drogą Rentnervergnugen.



Znajduje się ona ponad 10 kilometrów na północ od grupy Meteorów.



Marta kończy ostatni, czwarty wyciąg.



Czwartego dnia porywamy się na najwyższą skalną turnię Meteorów - Grosse Heilige.



Wcześnie rano jesteśmy już powyżej przełęczy, nad którą góruje turnia rozpraszająca kobiece myśli.



Tym razem jest więcej podejścia.



Wspinanie na piątkowej drodze Kalambakawand jest zupełnie inne niż na większości dróg w Meteorach.



Tu jest więcej możliwości na osadzenie friendów i kości.



Końcówka drogi na szczyt najwyższej turni Meteorów - Grosse Heilige.



Widok na przełęcz i turnię rozpraszającą kobiece myśli.



Radość ze wspinu, pozostają już tylko zjazdy.



Grosse Heilige w całej okazałości.



Wracamy na skalną turnię Doupianifels we dwójkę z Martą, tym razem z innej strony.



Najpierw wspinamy się dwuwyciągową, cenioną na pięć plus, piękną drogę Ostria,



a zaraz po niej przechodzimy pobliską także dwuwyciągową i cenioną na pięć plus drogę Isidoria.



Wcześniej ze szczytu Ambarii wypatrzyłem fantastyczną linię na ostrzu kanta turni za klasztorem.



Udało mi się namówić Martę na szóstkowe trudności i we dwójkę wspinamy się na trzywyciągowej drodze Anapafsaskante na ostrzu kanta turni za klasztorem.



W Meteorach jest zwyczaj umieszczania na szczycie turni puszek szczytowych z księgą wejść.



Wspinanie na drodze Anapafsaskante kończymy zjazdami wzdłuż lini wejścia.



Ósmy dzień wspinu tym razem na eksponowanej turni Deltasporn. Start z samego podnóża.



Marta wynalazła piękną, długą drogę Der Vierte Pfeiler cenioną na pięć plus.



Pierwszy wyciąg to wspaniałe, powietrzne wspinanie w niesamowitej scenerii.



Kolejny to techniczna praca nóg połączona z balansem ciała.



Na tych drogach nie można się spieszyć, bo standartem jest, że podczas robienia kilkuwyciągowej drogi pod nogą urwie się maleńki stopień.



Raczej trzeba zapomnieć o porządnych klamach czy chwytach, ręce służą tam w większości do podpierania.



Obicie dróg w Meteorach jest raczej oszczędne.



Większa część kantu, którym poprowadzona jest droga Der Vierte Pfeiler. Dwa małe punkciki w górnej części turni Deltasporn to my.



Oj :-) poprowadzenie tej drogi sprawiło mi dużo frajdy.



Na piątkowej, trzywyciągowej drodze Schmale Wand - turnia Heiliggeistwachter. Marta jest przerażona kruchością skały w kluczowych trudnościach.



Na ostatnim stanowisku, nad kluczowymi trudnościami.



A w książce wejść znów nie ma śladu po polskich wpisach.



Widok na północną grupę Meteorów ze szczytu turni Heiliggeistwachter.



Turnia Heiliggeistwachter. Po jej przetrawersowaniu zjeżdzaliśmy wzdłuż szóstkowej drogi Sudwestkante.



Monastyr Agios Antonios.



Dawne pustelnie.



Widok na cztery klasztory, od lewej: monastyr Agios Nikolaos, monastyr Roussanou, monastyr Varlaam i monastyr Metamorphosis.



Monastyr Agia Triada, w dole widać miasto Kalambaka.



Monastyr Roussanou, a w głębi monastyr Agios Nikolaos.



Monastyr Agios Stefanos.



Z lewej monastyr Varlaam i monastyr Metamorphosis.



W lasach często można natknąć się na zółwia.